Grey Shadow
hodowla kotów Maine Coon

Równouprawnienie

Jeździliśmy z Bajrą na działkę często, ale bardzo rzadko gromadziła się na niej cała rodzina - moja siostra, jej synowie, ich psy (dwie, mniej więcej roczne suki owczarka niemieckiego). Ale zawsze musi być ten pierwszy raz. No i był. Bajra też miała wtedy około roku.

Kocica już zagospodarowała się w domku głównym, uznając go chyba za przedłużenie swojego normalnego domu. Przyjechaliśmy w piątek, reszta rodziny dojechała w sobotę rano. Psy uszczęśliwione swobodą i dużym terenem, szalały po podwórzu. Kiedy ucichło zamieszanie związane z rozpakowywaniem i urządzaniem się rodziny w domu, psy chciały wejść do środka i powęszyć za czymś do jedzenia. Wtedy nastąpił kryzys.
Na progu zasiadła Bajra ze złowrogim wzrokiem utkwionym w zbliżające się suki. Łapki podwinęła ładnie pod siebie, uszy miała leciutko przypłaszczone. Przyjacielsko nastawione do całego zwierzęcego świata psy nie zwróciły uwagi na sygnały jej postawy i podchodziły coraz bliżej. W końcu nos wyciągnął się, by powąchać dziwną kupę futra na progu. Wtedy zaczął wydobywać się z niej głuchy warkot.
Nos nadal przyjacielsko się zbliżał. Kocia łapa wystrzeliła jak błyskawica. Wymierzony wprawdzie bez wyciągniętych pazurów, ale z całą siłą i rozmachem cios słychać było wyraźnie. Po sekundzie na progu znów siedziała nieruchoma kupa futra, warcząca groźnie i patrząca złowrogo.
Psi pisk rozczarowania i oburzenia za taką odpowiedź na przyjacielskie zamiary zabrzmiał na całym podwórku. Druga suka, widząc co przydarzyło się jej siostrze nie zaryzykowała próby zbliżenia. Obydwie zdezorientowane kręciły się przed drzwiami, bo kuchnia, gdzie stały ich miski okazała się niedostępna. Moja siostra nawołując, usiłowała zachęcić je do zignorowania obrończyni progu. Niestety, futrzak wyglądał jakby zapuścił tam korzenie, a perspektywa przejścia obok niego napawała obydwie suki bezbrzeżną grozą.

Tak wybuchł mały spór o równouprawnienie. Siostra - pół żartem, pół serio - zaczęła zgłaszać pretensje o to, że psy nie mogą na równych prawach z Bajrą użytkować domu. Ja twierdziłam, że nie bronię im wchodzenia i wychodzenia. Niech ignorują Bajrę, to się wreszcie wyniesie z okopów na progu. A w ogóle, 4.5 kilogramowa (wtedy) kocica z obciętymi pazurami nie stanowi zagrożenia dla 25 kilogramowych psic.
Zdominowanie psychiczne - bo cios łapą był raczej symboliczny - dwóch potężnych suk przez jedną niedużą kotkę urosło do rangi ciosu w rodzinną ambicję. Spór narastał. Rodzina nie zgodziła się na to, żeby psy nocowały na dworze, choć obydwie suki pewnie nie miały by nic przeciwko temu.
W końcu nie pozostało mi nic innego, niż przenieść się wraz z wojowniczą kotką do letniej kuchni. Tam też zasiadła na progu i głuchym warkotem odrzucała każdą psią propozycję zawieszenia broni i próby zaprzyjaźnienia się.
Od tej pory mijamy się z rodzinnymi psami na działce, ale problem równouprawnienia psów i kotów nie został do tej pory rozwiązany. Biedne, zdominowane pieseczki. Ale za to jak się podniosło morale Bajry.


poprzednie opowiadaniepowrót do spisunastępne opowiadanie